wtorek, 30 grudnia 2014

Stopy.
Jest możliwe spojrzenie mężczyzny po którym kobieta nie wie, co zrobić, jej spojrzenia oddalają się w każdą inną stronę, jak gdyby przez pomyłkę wracają. Mogłem patrzeć, pewna przyzwoitość, by nie mogła się nadto zaczerwienić sprawiała, że drobnymi chwilami udawałem, że patrzę w inną stronę, że to jej się wydaje - ciągle wydaję, a jej uwierzenie w to, że patrzę po chwili znów i znów wracało. Czy patrzeć i wrócić? - "żaden mężczyzna tak nie patrzy". Patrzyli, nie patrzyli, nie widzieli. Mają oczy On i Ona i patrzą obydwoje. Zatrzymał wzrok, widział włosy, czerwień ust, oczy - później nie wiedział już, co widział. "Kim jesteś z takimi oczyma?, gdzie jesteś?, gdzie Twe myśli"? -"Stój". Sprawia, że zatrzymuje stopy w bezruchu.


                                                     Jean Leon Gerome: Wenus

sobota, 27 grudnia 2014

Przyszłość.
Przyszłość nie istnieje - nie istnieje tak jak byśmy tego oczekiwali. Jest tylko nieostające i trwające teraz, które możemy kształtować, nadawać temu formy, rozmiary, wydźwięk pozytywny bądź negatywny. Jeśli dokonują się skoki w czasie są określane poprzez nasz umysł, za nim zaś podążyć może wszystko inne. Z punktu A do B wynikiem jest C które jest w łączności z A i B, które z konieczności brzmi C choć nie wiadomo jak równa była by niekiedy wartości B pozostanie wartością C. Można to nazwać granicznymi skokami w przyszłość, pewną podrożą umysłu, wyobraźni. Formy i kształty niematerialne stają się już u początku formami coraz to bardziej zyskującymi swą właściwą treść materialną - przez to A będące teraz i nieustające. W ten oto sposób kontrolujemy paradoksalnie przyszłość dziś mając możliwość działania obecnie w tej chwili. Przyszłość zatem istnieje jedynie teoretycznie, działać możemy i korespondować tylko w teraźniejszości.


                                                          Weegee osobiście

czwartek, 25 grudnia 2014

Teraz.
Słowo pisane jest zapisem myśli człowieka wynikłych z pewnego splotu zdarzeń. Określa to czas - jest to zawsze zderzenie się przeszłości z teraźniejszością, gdzie przyszłość bynajmniej w wymiarze niejako psychicznym również bierze udział. Jeśli mówimy o przeszłości to mamy na myśli takie rzeczy, sytuacje wnętrza, które stworzyły to teraz, a więc i pewną moją teraźniejszość. Przyszłość jest wypadkową tych dwóch funkcji, pewną możliwą, a jednocześnie to ona jedynie będzie się stawała, będzie dookreślana, określana. Do tego teraz dziejącego się możemy wnikać przechodząc tą tylko linią! (teraz obecne, istniejące) w przyszłość- stwarzając ją tylko i jedynie przez to teraz. Bez tego przyszłość nie istnieje. Lecz co innego mnie zastanowiło, to zbiegniecie się tych nazwijmy to pewnych rzeczywistości w naszym umyśle. To one odsłaniają, lecz czym jest to odsłonięcie?, prawdą?, dostrzeżeniem czegoś?, zatem, co by miało to być?. Jest to pewien ogląd na to co jest, jakie jest?, gdzie jestem postawiony Ja?, i kim jest, czym jest to Ja? - chce się to często wydostać z nas na zasadzie pewnej refleksji, bądź czegoś więcej. Niewątpliwie jest to pewien punkt naszego umysłu w którym koncentrują się pewne siły tkwiące w człowieku - wrażliwość, to co winno nim kierować, co kieruje, kim jest On?, sprzężenie się serca, umysłowości, cielesności na gruncie tego pewnej prawdy gdzie to istnieje?, gdzie zostało pozostawione?, gdzie prowadzone?, dokąd istotnie zmierzają te siły człowiecze?, i czemu są oddane?, Jest trudne by ten wgląd mógł ciągle dawać o sobie znać, to z czego winniśmy nieustannie korzystać to nasza rozumność!, Ona daje miarę wszystkiemu, jest ośrodkiem funkcją ludzkiego bytu, mądrość ją wypełnia, wola winna ciągle pełnić tą dyspozycje rozumu.


Michelangelo Antonioni: "Powiększenie" (1966)

środa, 24 grudnia 2014

Wigilia.
Jest 2 godziny tu, bądź w innym miejscu do Wigilii, za chwile wybije godzina, odliczam sercem sekundy. Czekam na coś, co by zmieniło, przywróciło mi samemu mnie, mi innych, innym to, co utracili. By te przerwane więzy mogły ożyć. Jak przychodzi Jezus?, On już zamieszkał i jest nieprzerwanie, Jego Ducha zyskaliśmy, On pragnie dawać się poprzez nas, nam samym. To otrzymanie już jest. Już kochasz, już potrafisz obdarzać miłością, już przebaczasz, już oddalać zmartwienia. Pragnienia serca zostały już zaspokojone. Bóg 2000 lat temu rozlał wszystko, szybciej aniżeli dzisiejszy dzień. Czyli całość Ciebie, to co Cie otacza i ten przyszły czas, już był zamysłem - już istnieje. Jedynie uwierz w To. Tylko to wstrzymuje przed otrzymaniem. Zatem kochany, kochana, której bije serce uwierz. I pamiętaj to życie to ciągła droga, to ciągłe wierzenie, brak wiary i powroty do niej, do Boga, to ciągła możliwość cudu i braku cudu, stawanie się, bycie bliżej natury ludzkiej i odchodzenia od niej, więc nie bój się tego. Niech ta tratwa kołysze się po oceanie, lecz boże wiatry są silniejsze, a żaglem jest sam Jezus dziś, wczoraj i jutro. Raduj się, Tak.
Bożego Narodzenia!


wtorek, 23 grudnia 2014

Gwiazda.
Jest 24 grudnia gwiazda świeci na niebie. Co wyjątkowego mieli w sobie Ci trzej, że zdołali ujrzeć gwiazdę? -zobaczyli. Co w sobie mieli niezwykłego, że poszli za nią?, Było ich tylko trzech, ludzi na świecie było o wiele więcej, komu się chce, gdy już stoi przed stajnią wejść do niej?, skoro tam śmierdzi, to nie jest nawet nieprzyjemny zapach - No nie jest. Przyglądać się nam trzeba małym rzeczom, patrzaj w serce Ci mówię - w nie, nie spuszczaj go z oczu. Ludzkie strachy, zalęknione serca, tęskniące za czymś to dowód, że do miłości stworzeni jesteśmy, bowiem tylko Ona odbiera niepotrzebne gonitwy.
Co by powiedział Ci Jezus?, odwróćmy to. Gdy przychodzi na świat dziecko, nie sposób obarczyć go sobą, to ono samo potrzebuje miłości. Jesteśmy wolni, bowiem ktoś bardziej potrzebuje. Zatem Jezu Otwórz mi oczy na sprawy, które mam widzieć, resztę bym pozostawił. Istotnie i tak mogę pozostać w niewiedzy, nieświadomości, nie muszę rozumować w pełni Bożego Narodzenia, On sam mi opowie, zacznie szeptać, gdy usnę nawet za dni i bez snu to uczyni.



niedziela, 21 grudnia 2014

Intelekt.
Myśląc o Bogu mniej zajmują nas troski -"ludzkie sprawy". Bardziej braki, paleta ich jest jak kolory tęczy.
Jestem przekonany - człowiek ciągle nie będąc świadomym tęskni za Bogiem. A gdyby nie mówić, iż do Boga to tęsknienie i tak ono jest. Tęsknienie za początkiem, za czymś co mnie stworzyło.
I skoro odnajdujemy w sobie piękno i dobro, które pragnie dawać się to, to od czego to pochodzi musi być bezmiary, bez możliwości by to nazwać.
Przedziwna siła pozwala nam samym poznawać siebie rozumowo, poznawać w sobie samym. Przedziwna, warta uskuteczniania ludzka punktualność pracy nad duchem, by ta powłoka miała się zbliżać - nie tyle oddalać od swej natury danej jej od Boga. Jak żyje mówię temu tak: intelektualność, rozum, dostrzegalność sprawiają w człowieku, iż widzi niewidzialne. Widzi pośród niewidzenia. 
Te przymioty, pewna intelektualność musi wskazywać na te rzeczywistości. Jeśli tak nie jest, to wynika to z rzeczy ludzkich jak głupota, same zaś rzeczy rozumowe, inteligencja one same wskazywać winny na tą wyższość natury ludzkiej, perspektywę nieba i Boga samego. Co gdy ta sama inteligencja, która mogła by to wskazać tego nie czyni?,
Pomyślałem o Albert Einsteinie. Postanowiłem się nad nim zatrzymać i wrócę do tego. Do Albert Einsteina.


wtorek, 16 grudnia 2014

Kufel
Gdybym miał zastąpić słowo człowiek innym - zrobiłbym to. To słowo brzmiało by relacja. Pierwszy człon nieskończony trwał by we mnie, drugi w nim, bądź w niej. Zastanowiła mnie i zaciekawiła niegdyś myśl, że człowiek jest na tym świecie istotą nieskończoną. Nieskończone i niespełnione są pewne rzeczy wpisane w niego, które musi odnajdywać, w nich być. Je wybierać.
Jak wybiera się kamyk z pośród wielu i jego traktuje inaczej, równie dobrze moglibyśmy tego nie robić. Człowiek jest nieskończony tak, że jego dopełnieniem jest drugi człowiek, tak, że powstaje pewna nić porozumienia, która z czasem zyskuje sprężystości, koloru, nić jest wstanie utrzymać oba końce- to jeden bardziej i mocniej drugi i na odwrót.
Ludzkie myśli przenikają inne, uczucia są rozumiane. Dbałość sprawia, że delikatność i srogość jest potrzebna jak cichość, małomówność. Można nic nie mówić - bo i mówić teraz nie chce. Siedziałem na stołku o trzech nogach, mając stół nad sobą, łokcie i dłonie były położone na stole, piłem wodę ze szklanki. 

Ludzie piją i każdy ma inną głębokość picia, spożywania. Szklanki stają się kuflami, kufle tak naprawdę naparstkiem- kubek możliwie stanie się studnią. Każdy z naczyń jest napełniany rożnie, bądź podobnie przez nas, bądź kogoś kto nagle stanie przy nas wyciągnie swoje naczynie i zacznie napełniać moje - bo mówić można o pewnej głębokości człowieka napełnianiu, wylewaniu tego, co niesmaczne i piciu tego, co smaczne. Wpierw nie wyciąga się naczyń, mówi się bez nich, później można dostrzec, że one są, można i wreszcie pić, mówić i napełniać.



czwartek, 11 grudnia 2014

Orbita
Najcenniejszy zdaje się rozum, jest rozum. Kto by przypuszczał?, w którym czasie wcześniej, że to rozum, nie tyle by wiedza o tym nie następowała. Teraz to dostrzegam szerzej i bardziej. Rozum stąpa po rzeczywistościach będących, tych które są - można je wziąć w swe dłonie. Rozum przygotowuje rzeczywistość by serce mogło się zatrzymać. Nagle dostrzegam gdzie weń jest rozumność, potrzebna rozsądna kalkulacja - jak mieszadło oddzielające czystą próbę złota od jej podobnej. Ludzkie uczucia i emocje wyprzedzają o mile wszystko - są na innej planecie. Podczas gdy rozum nazywany jest ziemią, uczucia przestrzenią kosmiczną, tak emocje jak Jowisz z księżycami wokół.

niedziela, 7 grudnia 2014

Dojrzałość
Mężczyzna wchodzi i naznacza każdy centymetr ziemi po której stawia kroki. Jest w tym wszystkim inaczej - te strachy, niepewności odchodzą, bo mężczyzna nie myśląc - nad tym się nie rozprawia, to się staje, staje się dojrzalszy - po prostu. To nieprzejednane, każda z minut wyznacza kroki ku czemuś. Staje się coraz bardziej pełniejszym mężczyzną. To kwitnie. Kwitnący od środka.
Coraz bardziej wie kim jest. Zatem te zapachy innych, każdy inny, bo inne kwiaty są i sycą wonią - jakże są szaleństwem, skoro w poznaniu, dostrzeganiu siebie samego jest tak długa niekończąca się droga. Zatem wiem!, Boże Ty który mnie stworzyłeś, jakżeś to uczynił niewidzialnie dla mnie, że jedynie jestem i trwam w poznaniu. Kim Ty sam jesteś?- Tajemnico.


Prawda.
Istnieje w życiu kłamstwo i prawda. Istnieją ludzie na ustach ich wypisane jest kłamstwo, bądź prawda. Jeśli nie ma dążenia do prawdy wówczas oddalamy się w przeciwną stronę idąc. I mogło by mnie to bawić, lecz tak nie jest, to zastanawia. Te słowa- te dwa słowa dzielą dziś wszystko.
Prawda?, czym ona jest?, czym?, Za czym ja właściwie gonie w życiu?, Prawda jest jak stąpający cicho nocą starzec z siwiejącą brodą, z oddechem, który napełnia płuca, znów je wyswobadza, to znów napełnia. Prawda istnieje długo przed każdym z nas, jest starsza o wiele bardziej, nie da się jej dostrzec mając zmrużone oczy, lecz oczy patrzące. Serce nią obdarzone widzi ułudę, widzi prawdziwą radość, dostrzega sens trudności, widzi ludzi którzy są i których nie ma.
Niegdyś chciałem się spotkać z kobietą przypominała mi mnie, to intrygujące do prawdy. Okazało się, że żyła w innym czasie niż ja, że żyjąc w tej samej rzeczywistości czasu, mogłem mówić, że jest gdzie indziej, że jej wręcz nie ma, że choć czas jest równą miarą dla nas, to jednak ona pozostawała w przeszłości. Nie sposób by wczorajszy dzień stał się tym teraz, skoro minąłem tą ulice wczoraj, nie pozostaje w miejscu. Otóż, żeby się spotkać potrzebujemy czegoś wspólnego, co nazwać można wspólnym pulsem życia. I zatrzymuje się ono, to życie. Człowiek próbuje wydobyć to, co najpiękniejsze i nazywa to sztuką, nazywa to dziełem podczas gdy to, co najpiękniejsze oddycha i żyje, porusza się i wstrzymuje oddech.





niedziela, 30 listopada 2014

Śniąc.
Zasypiam by noc mogła się wypełnić, by świt mógł nastać, by dzień mógł się rozpocząć, mógł trwać. By poruszenia wszechświata, droga mleczna mogła płynąć na obłokach całości wszystkiego co tu i co tam. Zasnąłem. Śnie nie pamiętając gdzie byłem przez ten czas jak gdyby nieśnienia.
Ze snu do życia kroplami subtelnych puknięć o czoło przechodzić, przedzierać się przez cienie drzew okrytych nocą. Tak się budzić, powstawać jak krople. Na języku wylądowała nad ranem, zroszona wleciała do ust. Usta w usta, czoło w czoło.










Modlitwo wędrówko myśli mego serca, gdy zaczniesz swój bieg już nigdy nie przestań podążać.
Bądź mą ostoją dziś, każdego poranka drogowskazem. Znakiem Bożej dobroci nigdy nie poznanej bądź. By ma tęsknota za Miłością była jak najszczersza Twoja Łza. Pełnia Tego, czego w żaden inny ludzko wyrażalny sposób nie można odczuć. Miłości, co granic swych nie masz, bym przez tą chwile jak żyje mógł być tylko Tobą.



sobota, 29 listopada 2014

Kim jesteś.

Odwieczne pytanie człowieka brzmi kim jestem? Czy taki jaki bym chciał, bądź chciała być?
Ono wybrzmiewa z większą bądź mniejszą siłą w każdym ludzkim serce. W kobiecym i męskim. Człowiek wpadł zaś w struktury tego świata jak gdyby w drewnianą beczkę z wielkim wiekiem u góry, lecz nie dostatecznie jest nim przykryty, by próbować się spod niego wydostać. U niektórych beczka jest pionowa, jej wieko leży odrzucone gdzieś z boku. Innych zdaje się niemalże przykrywać, u jeszcze innych ta sama beczka leży poziomo, że niemalże można z niej wyjść, podczas gdy się jednak leży, śpiąc i śniąc w niej. I wreszcie beczka stoi odwrócona wiekiem do dołu, na niej zaś jest coś położne, a człowiek stąpa po ziemi, beczkę wykorzystuje do własnych celów.

Co jest wlane w to moje serce? Co jest wlane? Bądź kto wlewa? I jak to czyni? Jestem. Człowiek potrzebuje ludzi, bo oni tworzą ten sam świat w którym on jest. Słowa są wypowiadane przez człowieka i one przenikają umysł i serce. Powstaje pewien obraz nas stworzony oczyma ludzi, powstaje obraz stworzony własnymi oczyma do którego wpadają te patrzenia innych. I to istnieje.

Istnieje jeszcze inny obraz zwany prawdą. Jeśli człowiek odkryje w życiu prawdę to tak jak gdyby odnalazł kryształ, diament coś niewyrażalnego wprost. Ta prawda dotyczy tego kim jestem? Kim jest drugi człowiek i do czego i po co jest świat? My na nim?
Nikt zaś w sposób dogłębny, w sposób jedynie słuszny, nie jest wstanie mówić jaki jest każdy z nas z osobna. Szukamy potwierdzenia w innych ludziach, w nazywaniu nas przez rzeczy formalne.

Napisano bowiem po szeregu lat, że jestem inteligentny. Nagle dostrzegłem w sobie w ułamku sekundy niespożyty dotąd intelekt. Zrodziłem przez to latające śmieci. To takie które zostają pozbawione środka i należy je wyrzucić. One same to robią, to uczynił mój intelekt. Ktoś po wielu latach wręczył mi intelekt, wręczył na piśmie i wykuł we mnie samym. To byli wielcy ludzie. Wielkim można wierzyć.
Bzdura - nie uwierzyłem im, mam pewną wątpliwość,  co do każdego tworu który jest udziałem mojej osoby, mojej wrażliwości. Gdzie szukać tego bym wiedział, że wreszcie posiadłem i mam, trzymam tą wrażliwość, intelektualność? Przychodzi to w ciszy, pokoju ludzkiego wnętrza. To zostaje poznane przez umysł, nasz rozsądek, to zostaje wreszcie zauważone przez serce, czy też uwierzone zostaje przez serce, dla niego. Bo poznaje się ciągle siebie bardziej ludzko. Ja sam, nie inny człowiek, i wierze temu, już wiem. Wychodziłem i podnosiłem każdy z tych diamentów przez samą ciekawość dla nich, ciekawość mnie wiodła i ta tajemnica dlaczego je znalazłem. Świeciły zawsze i więcej dla mnie, niż dla innych. Wpierw ja widziałem ich blaski, gdy je dostrzegałem coraz bardziej i inni dostrzegali, coraz bardziej. Moje oczy nigdy nie będą i nie mogą być zastąpione przez innych ludzi. Bowiem moje serce jest wewnątrz mnie, nie na zewnątrz i nie w kim innym.

To tajemnica, przez ciekawość najmilsza z dróg prowadzi do pokoju, poznania dlaczego coś mnie tak poruszyło i chce czynić to co jest poruszeniem. Jesteśmy ludźmi. Bardziej jesteś człowiekiem, a to uwrażliwienie, to nazwanie, czy jestem pilotem śmigłowca? Czy kim innym? wpada do całości wyrażenia tego kim i jaki jest człowiek. Nie jestem aktorem, ani śpiewakiem, pisarzem,  te rzeczy przynależą w pewien sposób do mnie, tak jest, lecz z jaką miarą? Małością? Bądź wielkością? Nie wiem, lecz, podoba mi się i przez wzgląd na miłe brzmienie powiem jestem człowiekiem pasji życia. To jest możliwe. Wstałem tuż nad ranem.



poniedziałek, 24 listopada 2014

Kryształ.
Wielkie rzeczy one zatrzymują się, te wielkie formy, wielkie figury bycia archeologiem, bycia kosmonautą, bycia kim?, One stają się przyjazne. Zamieniają się miejscami z ich samą ciekawością.
To jest czysta ciekawość. Świat staje otworem i mówi bądź archeologiem. I co zrobić z tym byciem?,
To zawsze jest wpierw odważenie się by pójść za subtelnością. Subtelność toczona jest w kamieniu, a później ma kształt, którego nie sposób przekształcić w coś innego.



sobota, 22 listopada 2014

Ten niezrozumiały świat w pewien sposób jest dzielony na dwa. Jest to jakaś niezbadana rzeczywistość pozostawiania siebie. Zawszę idziemy, nigdy nie przestajemy pozostawiać kroków. Ciągle kroczymy, ciągle stąpamy. Ciągle jest chłód bądź jest ciepłota, jest wietrznie bądź wiatr niczego nie przekazuje, policzki są pełne żaru, są oklapłe, lecz ciągle zmienne. Stoję odwrócony, patrzę, coś próbuje, bądź pozostawiam wszystko. Powietrze jest tak naprawdę gęstsze niż woda, nie wylewa się i nie bryzga. Ciągła zmienność, możliwość ludzka istnieje.

wtorek, 18 listopada 2014

Jesteś powodem słodkości w moich ustach, rzekłem by słowa mogły być wypowiedziane. Słowa są przekaźnikiem myśli, a te bywają róże - rozpływają się jak smaki i poczucia na języku, były z tyłu. Przelały się o jeden centymetr. Były tam przez pewną chwile i już ich nie ma.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Łagodność! Mądrość umiłowała sobie spokojność, że wszystko to co jest, jest możliwe i właściwe, że nie ma konieczności ponagleń. Rzeczy, które muszą mieć swój czas wypełnienia. Czas jaki chcielibyśmy nadawać wszystkiemu: dziełom, relacjom, poznawaniu kogoś, spotkaniu Tego bądź Tej, rozlaniu się miodu, spotkaniu kogoś kto rozjaśni nas, życie. To wszystko ma inny czas, niekiedy inny zamiar, inny sens. To prawda. Świat zewnętrzny jest wewnątrz nas. Jest napisane musimy odnawiać swój umysł, czy też odnawiajcie swoją umysłowość. Mowa o odnowie. Czym i jak spoglądam na siebie jako człowieka?, na innych? Spoglądam swoim wnętrzem, spoglądam sobą. Świat jest taki jakie jest moje serce, jakie wnętrze. Nie przyspieszymy niczego koniecznościami.


piątek, 31 października 2014

Dźwięki

Litery zmieniające się w zdania, kilkanaście, kilkadziesiąt zdań bez końca, sterta stron i książek. Wchodzę i widzę strony ponumerowane, podkreślone, zagięte w które włożone są liście, zakładki. Przechodzę dwa metry dalej, siadam i widzę najgrubszą z nich, gdzieś środek miedzy 378 a 500- ną. Tytuł "Wczoraj". Słuchałem francuską piosenkę, miałem słuchawki prawą i lewą.
Skierowane były do środka, wszystko było do środka, było miło w środku- nie na zewnątrz, bo jak na zewnątrz? To "miło" było tylko moje, nie wychodziło na zewnątrz, nie obejmowało nikogo prócz mnie. Nie objąłem przez to żadnej kobiety. Wyjąłem lewe ucho, by być w środku, nie na zewnątrz. Wreszcie przestałem. Patrzyłem tylko. Wszedłem do autobusu ośmiu kółek i zobaczyłem te strony z liczbami. Spotykam żywe książki, żywe dźwięki, żywych milczących ludzi.










środa, 29 października 2014

Nie określanie rzeczywistości to dobry pomysł. Rzeczywistość niech będzie to przestrzeń bez końca, bryła otwarta. Rzeczy, które każe sobie czynić człowiek wynikają z podświadomego ponaglenia, są potrzebą. Według nich postępuje człowiek. Całość pytań, myśli samego życia i bycia, tego, że jestem, że jestem - To czyni, iż ujście tego może przybierać formy, które można usłyszeć, zobaczyć. 
Świat wewnętrzny - to myślenie i pewne ludzkie funkcjonowanie, pragnie być widziane, bo jest ono w człowieku. Bo jest człowiek. Bo jest.



piątek, 24 października 2014

Człowiek!, Jest niemożliwością by człowiek przyjął przykazania, wynikające z nich normy moralne,
etyczne, by wziąć, przyjąć je za "swoje" jeśli je tylko usłyszy, jeśli to będzie wpisana w niego
tylko zasadność konieczności przyjęcia ich jako nakazu.
Bez rozumowania dlaczego!?, a przede wszystkim, jeśli ich nie pokocha!, jeśli nie dostrzeże w
nich miłości i jedynego celu swojego życia, jeśli wręcz całości jaką jest człowiek nie
podyktuje pod to, jako jedyny słuszny porządek istnienia- powołania.
I gdy owy porządek zostaje ożywiony poprzez wole, pragnienie wówczas nie ma możliwości
by było to oderwane od Stwórcy - Boga- Ducha Świętego, który to działa za przyzwoleniem
za przyczyną tej naszej woli w Nas!, tak, że wszystko, co z pozoru ludzkie nie jest nasze, lecz skądinąd. Wówczas nasze serce, patrzenie, wzrok, dusza jest odbiciem Jezusa, naszego
pięknego pierwowzoru istoty bożej. Wówczas w człowieku którego widzimy w nas jawi się dobro, piękno, prawda i tylko tu istnieje pokój. Tylko „tu” w tej rzeczywistości w wolności lgnie każde ludzkie serce, winno. Można pytać dlaczego tak się dzieje? - tylko pośród tego istnieje ogniskuje prawda o nas, dlatego tak bardzo ożywczością w nas są piękni ludzie, mający odwagę, rozważność, piękno spojrzenia, piękno życia, które winno pociągać, taka jest potrzeba każdego ludzkiego serca. I Jest to wielki trud. Istotnie jest to droga każdego.


Wiara czym jest?!. Wiara jest pewną drogą do Boga, dążeniem do niego!, tak, że łaską Boga a moją decyzją postanawiam wejść na drogę wiary, tak, że sam Bóg zsyła mi całość tego, co wypełnia tą przestrzeń wiary. Gdybym miał od niej odstąpić, od tej konkretnie drogi do Boga, ludzkie serce nie jest wstanie odstąpić od Boga samego, od jego istnienia, tak jak i odstąpić się nie da od samego człowieczego żywota. Bowiem szukać ciągle w jakiś sposób będę, tak, że to wszystko gdzieś budzi myśli, rodzi pewne przekonanie, że Bóg jest, co z kolei każe mi wejść na drogę wiary.
Jeśli by złączyć tą całość w jedną przestrzeń to dostrzegamy drogę wiary na którą człowiek się decyduje i w niej to ogniskują się rzeczy, zdarzenia które dozwalają widzieć Boga - to one są treścią wiary jako drogi do Niego samego, to okazuje się, iż to moje szukanie jest istotnie tym samym czym jest wiara jako wybór drogi do Boga. Bądź jeszcze inaczej, to moje pragnące tęskniące serce, to wszystko czym jestem, kim jestem, zyskuje miarę łagodności i prostoty, ukojenia na drodze wyboru wiary. Tak jakby to sam Bóg mi mówił, iż wszystko jest nim!, wszystkim jest On. Ta droga poznania po co jest człowiek? - droga rozumu, droga poszukiwań własnych, jest przestrzenią daną człowiekowi od Boga. "Wszystko mówi o mnie, lecz tu będziesz najbliżej mnie". A ta najdalsza z dróg jest również szukaniem mnie.


czwartek, 23 października 2014

Istnieje zawieszone w próżni naszej świadomości, drzwiami nazywane serce - rzeczywistość, której klucze stają się tak ludzko nieosiągalne. Wyciągnąłem przed siebie dłonie, słowa rozplywają sie jak słodkość. Zabierz mnie, całego mnie. Nigdy nie oddając mnie samemu sobie. Nie wiem, co z tym wszystkim zrobić. Z najmniejszą cząstką siebie. Czy ta dziwność, która mi czasami towarzyszy w jakkolwiek sposób może zbliżyć się do poczucia, współodczuwania bólu jaki za sprawa człowieka dotykał Ciebie, dotyka?. Zastanawiam się która z tych rozmaitości, które mi zsyłasz, uczuć, stanów, talentów, możliwości, chcesz bym zachował?. Która z nich jest prawda do zachowania?.


 


Czyżby wszystko działo się z przypadku?, ostatnio byłem na wykładzie "o przypadku".
W każdym razie to, co uznajemy za przypadek jest ciągłą możliwością, że może się coś takiego przytrafić.
To co jest - Ci wszyscy ludzie, jeśli by kogoś poznać, wszyscy są możliwością wyboru. Oni wszyscy już istnieją w moim własnym życiu, te rzeczywistości ciągle się z sobą sprzężają, nie istnieją bez siebie. Przypadek jest każdą możliwością o jakiej myślisz dziś i jutro.
Człowiek ma dwie tajemnice. Pierwsza, że może zmierzać, może wędrować walczyć o szczyty, druga to taka że, nie jest to tak łatwe i chyba w tym wszystkim czymś dobrym, najlepszym dla niego jest to, iż w każdej chwili chwały i trudu, nie musi być sam, nie jest, i nie chce!.
 Świat każe nam być silnymi ludźmi, tak się zmieniał, że i kobiety muszą być silne, niezależne!, silne kobiety!, znalezione w potrzasku. Świat każe wszystkim być silnymi, mężczyzna bez słabości!, bez leku!, lecz, im bardziej słabi jesteśmy tym bardziej ludzcy!. Czasami w płaczu dostrzec możemy, z tego płaczu słabości myśleć można, jestem cały człowiekiem. Człowiek jest wspaniały jest to prawdą, lecz co się dzieje, gdy nam tej wspaniałości brakuje? i gdy nie potrafimy!?. Nadal, wręcz bardziej jesteśmy sobą niż wówczas gdy przypadła by nam wspaniałość! Chyba najpiękniej jawi się nam człowiek, gdy mówi, "ja nie potrafię", bo tylko takiego bez warunkowo można pokochać!. Słuszne zdaje się to moje przekonanie, że największym bogactwem człowieka jest dyscyplina jaką jest on sam, przemiany jakie w nas zachodzą, one to stwarzają grunt pod wszystko inne. Zmiany zachodzą, wszystko to zachodzi  we wnętrzu.

 

sobota, 18 października 2014

Klucz. Idący ulicą starzec w dłoni trzymał coś niewielkiego, coś tak małego, że trudno zauważyć by miał cokolwiek. Upadł, tak że to, co trzymał w dłoni upuścił.
Wstał i szybkim krokiem podniósł, znów niewidocznie skrył tym razem w ustach. Musiał przytrzymać to w dolnej części żuchwy, do czasu aż minie okolice- był uważny.
Minęła godzina. Wokół panowała cisza, wieczór był chłodny, szum liści, wiatr i mrok nie sprawiały by staruszek miał odstąpić od tego, co zamierzał zrobić. Wszystko było pewne, każdy krok czyniony był z jasno wymierzoną precyzją chirurga, który za chwile ma pociąć świnie, zjadła bowiem z nieuwagi upuszczoną przez młodą damę biżuterie, która warta była, co najmniej tyle, co tuzin świń, krowa i dwa koguty. Nagle zaczął biec, choć było to nadto niespodziewane - widok chwiejącego się staruszka, który usiłuje przyspieszyć kroku. Co dziwniejsze, robi to mimo truchlejącego ciała, jest w stanie wykrzesać z siebie tyle energii, co małe dziecko w pogoni za ostatnią chwilą zabawy.

Schował się, skrył za drzewem, wszedł do środka. Był przepełniony pewnością, że ktoś go obserwuje, ktoś obserwuje jego świat, jego struchlałą posturę. W tej całości jedynie przypominał starca, czy On naprawdę nim jest?. Przesiedział tak pół nocy, dopóki nie miał pewności, że to co go obserwuje, coś co zna każdy jego krok, nie oddali się. Słyszał szmery, dygające na drzewach liście i narastające poczucie, że ktoś go obserwuje. Promienie słońca wpadające raz po raz do wnętrza drzewa obudziły go. Wychylił lekko głowę i tylko wyszedł nieco się wycierając - jak mała psina wychodząca z kąpieli, nie był psiną - lecz był tylko nieco inny od całej tej reszty ludzi. Nagle poczuł, że coś dziwnego dzieje się z jego dłonią - nie był to ból. Z początku sądził, że to rana. Wertując kartami przeszłości wiedział, że choćby lekkie ukłucie szpilki wprawia w ból. Wiedział, że jego układ nerwowy funkcjonuje właściwie, choć nigdy nie bywał u lekarza specjalisty; sam się za takiego uważał.
Spojrzał jeszcze raz i domyślił się, że to co widzi, to wynik trzymania tego niewielkiego przedmiotu. Nagle jego dłoń zaczęła świecić. Spoglądając na nią zauważył -jakby patrzył przez dziurkę od klucza - inny świat. Był przerażony. Zaczął trzeć dłonią o dłoń. Sądził, że to tylko mu się śni, bądź postradał zmysły?, może zjadł nieświeży posiłek. Patrząc przez dziurkę od klucza, świat zaczął nagle niknąć z każdą chwilą pocierania. Zupełnie jakby włożony klucz zamknął drogę, przez którą wpadało światło do środka własnego świata. Po chwili wszystko wróciło do normy. Od teraz już nic nie było takie samo, jak wcześniej. Co jest prawdą, a co tylko iluzją w jego życiu? Kim jest On sam?. Tym bardziej dlaczego ciągle czuje się obserwowany, jak by ktoś miał wgląd w to wszystko, co mu się wydarza. Gdyby tak było, czy ten ktoś miałby mu sprzyjać czy wręcz przeciwnie pozbawiać nadziei?.
Od tej chwili wszystko, co widział, co usłyszał, każdemu poczuciu nie do końca dawał wiary.
Z każdą chwilą czuł, że to wszystko może być tylko próbą - nawet na to pytanie nie znajdywał odpowiedzi. Domysły i zamknięcie we własnych myślach… Czyżby mogły mu dać jakąkolwiek odpowiedź?. Wszystko, co mu się przytrafiało w tym świecie było nadto prawdziwe.

Ból był bólem, strach strachem, a to co miał czasami na głowie, był to tylko łupież - jego własny, tak jak wszystko wokół. Od teraz zaczął dziwnie i podejrzliwie patrzeć na ludzi, tak że gdy ujrzał...
Szła pewnego dnia ulicą mała dziewczynka. W dłoni trzymała cukierek i krzyczała, że zniknął jej nagle w ustach, a powinien nadal w nich być!. Pomyślał: "To musi być znak. Przecież cukierki od tak nie znikają". Pobiegł trzy przecznice dalej, wspiął się na drzewo i z wysokości siedmiu metrów czekał, aż dziewczynka przejdzie, aby ją zobaczyć. Promienie słońca powoli, lecz skrupulatnie - centymetr po centymetrze zaczęły barwić jego skórę. Wisząc, nie w myśl mu było by czynić to, co słyszał z opowieści - w tamtym czasie dalekie ludziom było przypiekanie sobie ciał promieniami - a może to On sam był na tyle staroświecki?.
Dziewczynki jak nie było, tak nie ma. Zszedł więc i w pobliżu alejki numer 12 zauważył leżącą plastikową rurkę do której przyklejony był owad.
Podniósł rurkę, schował do foliowego woreczka w swojej lewej kieszeni. Trzymał w niej niewielki przedmiot, który zrobił mu z ręki niby latarnię, dziurkę na klucz, przez który widział niestworzone rzeczy. Stał wpatrzony przez chwile w to wszystko, co go otacza mając nadzieję, że widok idącej przed chwilą dziewczynki nie był wytworem jego podświadomości. Zaczynał wątpić, czy to wszystko mu się tylko wydaje, czy jest to skrywana pod pozorami tajemnica innej rzeczywistości?, którą jak szaleniec musi odgadnąć?. Musiał to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Poszedł więc do swej komórki - nieco zwichrowanego od zeszłorocznej wichury domu - by tam odpocząć. Wyjął z kieszeni ten sam przedmiot od którego zrodziła się w jego umyśle wątpliwość – „O co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi”? - skrył go w najbardziej tajemniczym miejscu domu. Rok temu bowiem wichura sprawiła, iż wykopał czternastokilometrowy dół w piwnicy, by tam skryć się na wypadek gdyby możliwe było zagrożenie życia. W schowku ukrył tajemniczy przedmiot, a z nim to, co pozostało mu po idącej przez park dziewczynce - woń malin, unosił się wokół. Dłonie mu się kleiły, po czym poszedł je zmyć, wcześniej nie mogąc się oprzeć słodkości malin, bynajmniej smaku, a w cale nie lubił cukru. Zapadła noc. Godzina 6:40. Promienie wpadające przez okno zaczęły malować kształty na jego ścianie, później na twarzy, aż dotarły do oczu. Nie mogąc, a raczej nie mając ochoty wstać, zasłonił okno, po czym nagle promienie zaczęły wędrować tak, że znów skierowały swój wzrok ku niemu. Szybko rozsunął materiał, głowę wychylając przez okno. Wyszedł z domu. Zrobił kilka metrów, po czym lecący ptak zostawił mu na głowie nieprzyjemną woń."Tak, to dobry początek na rozpoczęcie tego zakichanego dnia" - rzekł. Rozmazał je po głowie, mając pewność, że to nie przypadek, choć zapach odchodów ptaka - jak się okazało - już wcale nie należał do przypadku.
Wrócił do swojej małej komórki. Musiał bowiem zmyć z siebie ten nieprzyjemny zapach. Już wtedy zauważył, że coś kierowało tym wszystkim, co go otacza i tym, co nadaje mu czas i miejsce. Pomyślał: „Dziś sprawdzę swoje ograniczenia, bowiem jeśli wszystko tu ma pewien kształt, który zależny jest od czegoś więcej niż dotąd rozumiana rzeczywistość, to może i on nie do końca jest tylko starcem?.
"Ej, Ty!!!, Tak do Ciebie mówię, do Ciebie który mnie teraz słyszysz. O co Ci chodzi?, powiedz mi to teraz, albo odczep się"! Zaczął nieprzerwanie biec przed siebie. Tak mijały godziny, a staruszek spostrzegł, teraz był pewny, że tu wszystko jest czymś innym, że staruszek nie jest starcem, mimo iż nim jest. Dwuznaczność ta doprowadziła by go do szaleństwa, gdyby nie to, że mógł - mimo tego starczego wieku - wykrzesać z siebie tyle sił, co więcej, nie widzieć śladu zmęczenia. Zostało mu zatem to, by zbadać wszystko, co dotąd budziło jego ciekawość, a czego w żaden sposób na tyle nie pragnął zgłębić. Po raz pierwszy - odkąd sięgał pamięcią - pozbawił się sterczącej, długiej brody, jakby była od zawsze częścią jego ciała, podobnie jak ręka czy nos:"Aaa psik..." – kichnął. "Czyżby to był pierwszy raz?" - pomyślał. Nagle spoglądając w lustro, spostrzegł coś niewiarygodnego, po czym zemdlał. Wstał, spojrzał jeszcze raz i znów zemdlał. Nieprzerwanie mdlał, po czym przestał. Jego twarz zupełnie się zmieniła. - "kim jestem"? – zapytał.
Nie miał żadnej zmarszczki. Głowa była teraz pokryta czarnym jak śmierć włosem. Nagle stał się młodszy, a po staruszku już nic nie zostało, poza niewątpliwie pamięcią, iż nim był.
Siadł zamyślony: -"O co tutaj do cholery chodzi"? Jedynie posłużył się pewnym określeniem, które - jak sądził - było najodpowiedniejsze w tej chwili. Nie czekając ani chwili, zszedł do piwnicy, by jeszcze raz spojrzeć na przedmiot, który musiał być z tym wszystkim jakoś związany.

Wziął go do swej prawej ręki i przesunął po ziemi. W tym samym momencie zauważył, iż linia zrobiona przez ten dziwny przedmiot zaczyna świecić, tak jakby się coś za nią kryło, co wcześniej dostrzegł na swojej dłoni. Zakreślając figurę, nagle znów zaczął widzieć - jakby przez dziurkę od klucza - pewną nieznajomą, tajemniczą przestrzeń. Przerażenie ustąpiło na rzecz ciekawości. Wiedział też, że musi to zrobić, zaryzykować -zemdlał."Gdzie jestem"? - to słowo nie schodziło z jego ust. Przedmiot zniknął, wokół niego było pełno zieleni, dźwięków, których wcześniej nie słyszał, wielkich drzew. Panował półmrok, powietrze sprawiało, że osoba nim przepełniona czuła, że żyje - było dostatecznie ciepłe, by skóra mogła nie zmieniać kształtu. Jednocześnie panowała wilgotność, rześkość, która nadawała wszystkiemu pewności, że to nie ułuda, zwłaszcza jemu. Począł iść, dotykać, czuć, wąchać, nadając prawdziwości wszystkiemu. Jego oddech się pogłębił. 

      Twarz, oczy, głowę całą jej zrosiło. Tak było dziś, wczoraj. Pytała dlaczego lecą i lądują tuż nad jej głową?- Nie ze złości, mogła się nie złościć, nie robiła tego. Dlaczego polubiła deszcz? - kap, kap, kap. Chodziła każdego ranka brzegiem morza, pozostawiała ślady stup, kładła się na ziemi, oddychała.
CDN.













wtorek, 14 października 2014

 O liniach. Widzę ją, jeszcze nie wiem jak. Czym jest to, co widzę?, co czuje?- Jeśli jest, to czemuś ma służyć. W człowieku samoistnie uruchamiają się pewne obrazy drugiej osoby, jest ona  - ta osoba określona przez zmysłowość. To powstaje, lecz istotnie rzeczywistość jest inna niż to, co zmysłowe, a przede wszystkim wyższością tu jest ta osoba, której to dotyczy, czy też przez którą coś mogło się zrodzić. Te linie są inne dla siebie, inne dla niego i dla niej. Są często inaczej, po dwóch stronach są : dla niej faliste, długie, niewyczerpane, dla niego krótkie, kręte, lecz mogą się złączyć w jedną. Chodzi o to by się złączyły, by się zamieniły miejscami, by były nie tylko własne. Nie zupełnie są takie.







sobota, 11 października 2014

Cisza, słyszę cisze, mimo, iż głosy nie milkną. Mimo, iż dźwięki wydaje wszystko i zawsze.
Świat jest dzielony na tysiące mniejszych światów. Każdy z nich wpada i przynależny do innego w swych częściach lub ledwie cząstce.



piątek, 10 października 2014

Każda chwila w życiu jest ważna! Przy jakkolwiek przejęciu się tym, co aktualnie robimy, mam na myśli, od ludzke zapracowanie, choć myślę zapewne o bieganiu - każda jest cenna. Obranie odpowiedniej perspektywy zdaje się być kluczem. Po co jestem?, po co sięgam?, chodzę?, oddycham?. Co mnie określa? - to jaki mam być  - Tęsknota?
Wdrapanie się, poznanie jakim stworzeniem jest człowiek. - Tak można!, można szukać tego!. 
Sądzę nawet, że wszystko, co nas dotyka, co boli, można i wobec tego stanąć gdzieś z boku i się temu przyglądać. Nie z obecną w nas trwogą, strachem, lecz odwagą i chęcią zmierzenia się z tym. Tak jest czyżby ze wszystkim?. Tak!, lecz nigdy nie mamy pewności, że czegoś nie zabraknie w nas, w Tobie. Człowiek jest czymś najwspanialszym na tym świecie, i wspaniale potrafi się mylić, zawodzić siebie, innych. Niemożliwością jest by umysł, rozum nie dostrzegał w tym, w tej całości Boga. Wówczas tylko to! pozbawione jest Pomyłki, błędu.
Czuje jedynie, że ktoś przysposobił mnie do posiadania takich oczu, twarzy, policzków -wyrazu twarzy, do posiadania ręki i nogi. Mam dwie ręce i nogi, lecz mógłbym to wszystko mieć inne, inną twarz i dłonie, lecz nadal byłbym taki sam. Mój uśmiech byłby tym samym-ciągle. To wszystko jest jedynie czymś, co mnie okrywa, co się nazywa i opisać to można słowami, lecz tego, co w środku nie sposób. To, to każe mi sięgać głębiej i właściwie ciągle tego nie znać i nie widzieć.

poniedziałek, 6 października 2014

Zapach. Każda kobieta jest inna. Nie ma kobiet posiadających te same kształty, nawet brak pewnej symetrii jest czymś, co budzi wewnętrzną zgodę i harmonie. Ludzki umysł, rozum podpowiada i szuka nie tyle linii ideału, lecz jego braku. Równość linii uznając za coś niepożądanego w pewien sposób. Wszystkie te krągłości i kształty jakkolwiek będące "podobaniem", lecz tylko ludzkim, okazują się - są pewnym ograniczeniem, lecz tylko dla człowieka. Cała ta fizyczność jest tajemnicą dlatego -wiem to od godzin przedpołudniowych - nigdy nie dopuszczę się liftingu, co znaczy - Chce być kiedyś pomarszczony i brzydki


czwartek, 2 października 2014

Pieszczota. Są kobiety, które kryją się, zdają się być równie nieuchwytne jak sarny. Przechodzą i wokół czuć rumianek. Mógłbym powiedzieć, że to rumiankowe kobiety, lecz nie zupełnie tak jest. Jedna z nich pewnego dnia miała dłonie jakich wcześniej nie czułem. Nie sądziłem, że istnieją. Były miękkie, tak bardzo, że miałem wrażenie, że gdy trzymane są-dotykają moich, to nawet jeśli miało by to trwać długo- ten dotyk- to i tak go- nie rozumiałem. Tak jak gdyby ta delikatność nie miała końca, jakby nie mogła się nazywać w określony sposób. Nie był to dotyk nawet pieszczotliwy, lecz koił, był najbardziej tajemniczy ze wszystkich. Pieszczoty wcale nie są "łatwe", to znaczy, bywają rożne. Można je dzielić na kategorie, podkategorie. Istnieją- jedne prawdziwe, inne, które się tam zbliżają, i jeszcze inne, które nigdy nie zaczną się nawet zbliżać. Jest też pieszczota nazwana kopniakiem-dosłownie kopniakiem. 


Kim jest Bóg?! Wpierw nasuwa się myśl- pytanie. Dlaczego można uznać, iż On istnieje w moim życiu?. To nazwane tu - moje życie jest właściwe, gdyż "ten Bóg" siła sprawcza jeśli zakładamy taki wymiar - będzie urzeczywistniała się nie tyle w poruszaniu całości świata, tak, że czuć można to dosłownie, lecz będzie to istnienie Boga urzeczywistniające się w tym konkretnym człowieku!.

On tu przychodzi, tu gdzie jest człowiek i gdzie stoi, gdzie i dokąd zmierza. I gdyby to konkretne życie było najciemniejszą z ludzkich dróg tu będzie Bóg. I tylko w prawdzie może się objawiać - prawdzie o tym konkretnym człowieku. Bo dlaczego kłamstwo mogło by Go przyjmować skoro On sam jest tylko prawdą?. 
Gdzie jest w tej chwili Bóg?, czy te słowa są życiem prawdy?. Te słowa nazywają te rzeczywistości, lecz one same są jeszcze dalekie od tego, póty nie będą żywe osobowo. Dlaczego możemy sądzić i uważać iż istnieje Bóg?.

 W jakich stanach umysłu, ducha, momentach, sytuacjach życia się objawia?,
Te rzeczywistości poznaje serce, umysł, lecz i one same gdyby nie zostały poruszone tylko przez Boga nie zdołały by nic ujrzeć, zmierzam, iż zasługa człowieka w tym zgubna. 
Jedynie pozwolić, by temu o czym mowa – co słyszalne nie przeszkodzić, by posłuchać, by zacząć słyszeć - a co najwłaściwsze, nie tyle powiedzieć tak, lecz nie mówić nie. 
Miałem obraz Boga, który mówi tak jak ja mógłbym i spotkać go twarzą w twarz, tak jak ludzi się spotyka. I w ten sposób nigdy nie widząc Boga napisze, iż jest to możliwe, wierze, że jest to możliwe by Go spotkać. 

Dlaczego Bóg jest!?, Bo ja jestem - ja sam, również , co istotniejsze - ja sam nie jestem Bogiem, ja sam się potykam i błądzę, ja sam jestem słaby i chce pytać, chce słyszeć i mówić chce, i tego jak rzadko, bądź jak często czynie to, sam nie wiem. Czy jest to dobra częstotliwość?, nie znam odpowiedzi na to pytanie, nie jestem wstanie określić, czy miałbym być dobry?, czy jestem zgodny z tym, co jest prawdą serca, prawdą o mnie, prawdą o człowieku?. Skoro to wszystko jest takie nie doskonałe, kulejące, słabe. To musi istnieć coś doskonałego, i względem tej doskonałości ludzka natura obiera kierunek - winna obierać.Te rzeczy one same w pewien sposób nakierowują go na tą doskonałość, jednocześnie ta doskonałość musi mieć pewien wymiar ludzki, osobowy. Ta wyższość "doskonałości" wskazuje, iż zostałem obdarowany tym czym i kim jestem. Wychodząc od siebie, skoro posiadam tą wrażliwość zakorzenioną w sercu, to jednocześnie to od czego, kogo pochodzę, musi posiadać ten sam rdzeń. Z samego faktu tego, że jestem, wypływa to, iż musi istnieć Bóg! Z faktu pewnej myśli ludzkiej. Zatem z tej to tylko przyczyny, iż świat jest niedoskonały musi istnieć pierwsza doskonałość. I Ona stwarzając wszystko dla tej samej doskonałości jaką jest ona sama z siebie zaczęła istnieć ta „druga”, I tylko człowiek mógł sprawić to, iż ta pierwotna doskonałości zaczęła tracić swój pierwowzór w nim. I równie skoro jest i było to możliwe - ta sama siła doskonałości musiała przysposobić człowieka do aktu woli, którym mógł człowiek dysponować. Wszystko co złe pochodzi tylko od człowieka!, jest niemożliwe by mogło pochodzić skądinąd. Szerzej pochodzi od złego.

W tym i w wielu innych rzeczach o których nie wspomnę można powiedzieć i istnieje nawet taka potrzeba by mówić, iż Bóg istnieje. Jeśli Boga nie można zobaczyć twarzą twarz każdego dnia, jak zatem móc mówić, iż on istnieje? Z istnienia samego dobra można tak mówić, bo ono jest czymś więcej niż człowiek, sam człowiek. Więcej z miłości, która jest dziś może i zepchnięta o tyle, iż nie słychać rozmów na jej temat. Otóż gdybym dziś się narodził, lecz mógł rozumieć - przez słuchanie mógł poznawać świat, czy usłyszałbym o miłości?..
Dobro, ono zapala w człowieku duchową rzeczywistość, w szukaniu prawdy o sobie o człowieku, w otwarciu na to, co właściwe, dobre dla mnie jako człowieka, co jest potrzebą dla człowieka jak i indywidualnie, co ja postrzegam za dobre i właściwe dla mnie, to jest droga do Boga. Prawda i dobro to słowa, które wybrzmiewają niemalże w każdej literaturze, traktującej we właściwy sposób człowieka.Ta cichość serca skierowana na nie odkrywa czym są Prawda o człowieku  i dobro.

 Ludzkie serce jest delikatne, ono czuje, pierwotnie jest takie, choć ciężko się do niego dostać, trzeba rozbić po drodze wiele murów. To one są przeszkodą, by móc doświadczać przez człowieka danych mu rzeczywistości. W każdym człowieku zawsze będą istniały możliwe drogi by przez nie poznać to, co ma być poznane, co odkryte, co obdarowane, co miłowane.  

Kim jest Bóg?! czy człowiek zdoła wypowiedzieć cokolwiek, pragnąłbym, by mi sam o tym powiedział, kim ma być. Mimo wszystko to Ciągle tajemnica, Bóg jest tajemnicą szukającego Go serca, największą tajemnicą. Zatem nie sprosta człowiek nigdy by móc to wypowiedzieć. Jedynie Bóg wie kim jest, czego ja nigdy nie pojmę, nawet to, co ludzko dotykalne jest niepoznawalne nadto by mówić o początku -Bogu samym. Czyż to tak ma być, iż człowiek nie potrafi tego sformułować? jesteśmy zatopieni w oceanie Boga, będąc kroplą którą on wynosi. Bóg jest tajemnicą miłości. To ciągła tajemnica!. W Nim mamy jedynie życie!. Życie to słowo ma głębie. 

Rozumność, modrość poznaje Boga, lecz tylko serce go przyjmuje. Serce Boga dotyka ludzkiego słabego serca, które bije tylko dlatego, iż On Jest. Gdyby Boga nie było, gdyby teraz przestał istnieć, co jest niemożliwe w tym momencie wszystko by obróciło się w nicość.. Bo mimo, iż człowiek byłby daleko od Boga, iż by nie wiedział, iż jest. Nagle, braku Boga ludzkie serce by nie zniosło. Nie zniosło. Tylko Bóg, jego istnienie sprawia, iż każdemu z nas bije serce i kołacze ono, mimo, iż człowiek nie wie po co, to serce kołacze. 
Piekłem jest brak Boga.

Początek.
Pierwszą przegraną człowieka jest to, że zapomniał kim jest on sam.
Bo jeśli stworzeni jesteśmy na obraz i podobieństwo samego Boga to i sam człowiek, w nim to Jawi się Bóg - uniknąć moglibyśmy i odrzucam tu jakiekolwiek jeśli. Jedyne "jeśli" to, to: Jeśli człowiek przyjął by jedynie całą swoją  naturę, wówczas nie ma innej drogi, by tam ujrzał i widział samego Boga! Tego nie sposób zmazać, zaprzeczyć bardziej, bądź mniej krętą ideologią, poglądem. To zło czuje, że nie poprzestało iż człowiek odstąpił od Boga, lecz wyparł się od tej chwili, zaczął się wypierać samego siebie. A skoro wyparł się siebie i w sobie nie znajduje człowieka, jest tylko możliwe, by wrócił tam, idąc do źródła, które nadało mu to wszystko, kim jest on sam. I owszem początkiem stało się iż mężczyzna wyparł się siebie wpierw. Przestał być mężczyzną- człowiekiem i wyparł się tym samym kobiety. 
Wobec tego ten owy konflikt między męskością a kobiecością, że złe są kobiety, bardziej od mężczyzn i na odwrót, nie jest taki. Jedynie, który istnieje, to ten iż kobiety wypierają się siebie, tak jak mężczyźni to robią. Zatem samego człowieka. Wypierają się siebie, a zarazem czynią wszystko pod pozorami czegoś innego, by znów wrócić i zrozumieć kim jestem, jako kobieta i pytam o piękno swoje, lecz w istocie się go wypieram. A jeśli kobieta nie znajduje męskości mężczyzny, człowieka w nim, to dlatego iż sam się wyparł tego. W tym szaleństwie gdzież jesteśmy?. 
Tylko w Bogu źródło, i tylko w ponownym zaufaniu temu mężczyźnie i tej kobiecie, by wrócić do początku, to wszystko jest ciągle jednym- mężczyzna znów chce być mężczyzną, a kobieta kobietą i pragną tylko wrócić i ujrzeć siebie patrzących na siebie na których spogląda Sam Bóg. Próbujemy w tych własnych strzępach odbudować zapełnić siebie, istotę tego kim jesteśmy, i myślimy że dla samych siebie jesteśmy wrogiem, kiedy to jesteśmy lekarstwem w Bogu, i to nie w sile, bo ciągle będzie brakiem , lecz w słabości jej i jego znaleźć możemy męskość i kobiecość, bowiem istnieją dziś już tylko słabi mężczyźni i słabe kobiety na sposób ludzki i ludzko słabi. Przyjąć słabość własną by zyskać sile i przyjąć słabość kobiety by ja zyskać. Od kąd żyję ciągle mówiło się o istnieniu bądź nie Boga jakież to wszystko było oszustwem, że wierzymy bądź nie, a jeśli tak to słabi jesteśmy, nie ma w nas męskości i kobiecości, i by człowiek potrzebował jakiejkolwiek siły? że wiara by mu była do czegoś potrzebna. Kłamstwem jest dopuszczenie do takich rzeczy, bowiem coś z całą pewnością chciało, ktoś chciał by istniały takie dwie płaszczyzny i niezależnie od wyniku, człowiek był, pozostaje poza tym wymiarem, jako oddzielny byt. Ta dwu płaszczyznowość sprawiła, że człowiek znalazł się na zupełnie innej trajektorii, od tąd wszystko było tylko takie i zaczęliśmy szukać rzeczy nie wiadomo gdzie i jak, lecz przede wszystkim gdyby ktoś choćby rzekł "bądź uważny i przyglądaj się człowiekowi kim jest" - wszystkiemu, co zawiera się w nim, już tu znajdzie Boga. Czuje ze Bóg jest niewyobrażony, w szaleństwie dał nam wszystko, każdą rzecz świata byśmy poznali miłość!- Jego. Dał nam rzeczy od których uciekamy cale życie, których się boimy. Zły wie, że w tej ucieczce jest jego zwycięstwo, chce byśmy się nigdy nie smucili, nie płakali, A ty nawet jak zaprzeczysz samemu sobie będziesz płakał będziesz smutny i będzie Ci źle, Bo tak zakorzeniona jest w każdym z nas miłość,  tu znajdujesz Boga. A te rzeczy to zabrzmi dziwnie, lecz są piękne. Ostatnio bylem smutny, lecz nie był to smutek taki jak zawsze, moje serce było smutne i łzy one były inne, może dlatego że pierwszy raz pozwoliłem wejść i zobaczyć czym jest ten płacz i smutek. To jest niemożliwe, tak bardzo jesteśmy sercem z Jego serca, iż u szczytu upadku, gdy przegrywamy wszystko -przychodzi On!. I tu sensowne staje się powiedzenie, pochodzi ono z głębi, rdzeniem jest tu Bóg. Człowiek musi odbić się od dna, musi się stoczyć, lecz tu wszystko jest czymś innym niż powierzchowne wyobrażenie. 
W człowieku istnieją niesłychane, niestworzone siły w których jest Bóg. Człowiek przede wszystkim odrzucił siebie i tu zamknęły się ostatnie drzwi przed nim samym i od tej to chwili trudno człowiekowi być nawet i człowiekiem, samym sobą, z wielkim trudem jest by świętość była możliwa, nie wie, co to znaczy być człowiekiem, wszystkiego się boi strachu, lęku, słabości, gniewu, a przez to wszystko najbardziej jest z nim, najbardziej Bóg- Stwórca. Przez boże szaleństwo. Wypierając się zatem Boga wypieramy się samych siebie i odwrotnie wypierając się samych siebie wypieramy się Boga. Kiedy to wszystko się zaczęło, kiedy.?. Wiem, im człowiek zły, zgorzkniały jemu najwięcej i najbardziej brakuje miłości. I gdy zło zagarnia swoje plewy to tylko dlatego, iż miłości jest tak mało. A świat nie istnieje pusty ten brak jakakolwiek siła musi wypełnić, wręcz gdyby zła nie było miłość by musiała zastąpić inna siła. Lecz zło ono jest najbliżej dobra, najbardziej świadczy o braku miłości, lecz nie wolno nam wierzyć w zło, tylko tego nie może człowiek czynić. Jest Wiara Nadzieja I Najsilniejsza Miłość.
Zawsze mnie zastanawia jakim sposobem te linie łączące się niewytłumaczalnie tworzą określone kształty, skoro chwile wcześniej były nikłe. Co musi się stać i co zachodzi, że nagle nicość niknie, a możliwe jest stwarzanie?. W umyśle zachodzą procesy równe ruchom wszechświata. Musi być w tym obecny boży pierwiastek.



Rozważania o Pokorze. Nawet racja w pewnej kwestii jest niekiedy niepotrzebna
- może o nią zupełnie nie chodzić. Jakby zupełnie nie posiadała jakiejkolwiek miary, by się nad nią zastanawiać i by ona sama miała cokolwiek potwierdzać - Tak pokora potrafi przyjąć z większą siłą  sens dlaczego. Myślałem nad tą pokorą, cóż za trud przyznać się do pomyłki, gdy rozumowo jesteśmy wstanie poznać, że się myliliśmy - lecz przyjęcie pewnej rzeczy, nawet gdybyśmy mieli słuszność i w momencie, gdy nie rozumujemy to jest początek pokory.
Poza niepojmowaniem czy istnieje coś jeszcze?, i poza niezrozumieniem, czy istnieje coś jeszcze?. Istnieje tylko pewne rozumienie, które zachodzi w sercu i umyśle człowieka. Ludzkie życie jest ciągłym pretekstem do tego, by poznawać Boga. Treścią życia nie jest poznanie, tak jak treścią nie może być poznanie człowieka od początku do końca. 

W momencie w którym jest najtrudniej, w którym dostrzega się własne ograniczenia. W punkcie zderzenia się, zmagania się mojego "ja" z tym, co jest wewnątrz - gdzie drogą ku temu jest brama nazywana psychiką, dokonują się niesłychane zmiany w człowieku. Tylko tu możliwe jest coraz to głębsze poznanie siebie.

środa, 1 października 2014

Pod tym wszystkim, co zewnętrzne, co istnieje na tak zwanej powierzchni, co widoczne jest wpierw - pod tym wszystkim - ni mniej, ni bardziej kryje się człowiek. I jakkolwiek byśmy się trudzili, by za pomocą tego, co zewnętrzne, co przejawia się nam wpierw, by tym nazwać tego człowieka - dalecy jesteśmy od tego jaki i kim jest, lecz nawet wchodząc w tą przestrzeń wewnętrzną, jesteśmy bliżej, lecz nie wystarczająco, by mówić: "znam prawdę o tym człowieku". Czy zatem jest możliwe, by ją poznać?. Czy człowiek, drugi człowiek, jest do tego zdolny?. To poznanie człowieka w świetle obiektywnym na tym świecie jest w pewien sposób niemożliwe - Poznanie!, lecz poznawanie? -owszem. To ciągle jest możliwe. To zgłębianie człowieka. Patrząc zatem z tej perspektywy, stan, gdy mówimy o drugim człowieku, że jest określony -Jest nieprawdą. On owszem jeśli tego pragnie, tu to słowo jest kluczem. On ciągle się staje, ciągle ten proces psychiczno - duchowy w nim zachodzi. Proces dany człowiekowi. I dalej - to w tym indywidualnym człowieku scalić ma się ten prawdziwy on sam.
"Może"- słowo określające pewną możliwość, którą, nie jesteśmy wstanie ustalić, by mieć pewność, że się coś wydarzy. Zatem, co mogło by to uczynić?. W świecie ludzi takie słowo winno nie istnieć, jest niemożliwe, a mimo to istnieje. Ono igra sobie z człowiekiem, a człowiek daje się schwytać w te pułapki własne. Zupełnie inaczej, jak w przypadku słów tak, lub nie.

Nie spodziewałem się, że można tęsknić za określoną myślą, za tą myślą, która potrafi coś zmienić, gdy się za nią podąży. Tym bardziej okazuje się, iż pochodzenie myśli jest nieokreślone czasem, częstotliwością. I sama treść- jej nie można przewidzieć.
Czy wypada mówić?, czy zostaje już tylko nasłuchiwanie, bądź samo tylko słyszenie?. Język służy do mówienia, podobnie jak wzrok do patrzenia, lecz bardziej dostrzegania.

Człowiek, bynajmniej jest to możliwe, żyje najbardziej jak może z kimś pomówić, lecz ciekawe jest też to, gdy nie mówi nic, milczy. Pytanie, czy ma milczeć?, czy mówić i kiedy?, które to momenty mają być tym, a tym. Ten balans między jednym, a drugim jest czymś właściwym. Jest on niesłychanie trudny, lecz wówczas i milczy w tajemnicy i mówi tajemniczo.


Czy było możliwe bym zapomniał?. Odwiedził mnie kuzyn - dobrze zrobił. Te ludzkie ruchy niekiedy zdają się być bardzo słuszne. Nie planowaliśmy szczególnie wieczoru, ja bynajmniej nadto nie planuje, bo wszystko się samo dzieje, wszystko żyje, będąc pośród tego wszystkiego nadto nie muszę się silić będąc w "tym życiu". I męska natura? przyzwyczajenie? - to tylko pewna pomoc obrazowania, bynajmniej ja czynie z niej użytek. Myślałem, powinniśmy się napić- podświadomość i kupiliśmy najmniejszy, bo zaledwie mililitrów było jak dla średnio wyrośniętego psa by go upić. Ta niewielka ilość sprawia, iż to ja panuje, bardziej niż pies nad alkoholem. Nie wspomnę, że było kilka wersji. Ta pierwsza wyszliśmy ze sklepu bez mililitrów, bo nie ma takiej potrzeby, i cofnęliśmy się w czasie, i znów podjęliśmy decyzje zgoła inną, słuszną jak ta poprzednia. Film, tak to dobry pomysł. Obejrzymy film, dobry film!, aż tu nagle czar pryska cały blok jest pozbawiony prądu!!!!! - perspektywa do rana. Pierwsza myśl: "cholera", każda kolejna była inna. Świecenie, okazało się, że moja komórka nie nadaje się do takich rzeczy, że świeczki nie ma w domu pożyczyłem od sąsiada wraz z plastikowym przedmiotem na nią. Komórka zaczęła "wysiadać", lecz była świeczka na pół kuchni dająca światło. Czy to jest dobra perspektywa odwiedzin?, Lubie rozmawiać - tak to nie tylko przyjemność, co jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie, rozmawiać z drugim człowiekiem. I nie tyle, że to miało by być nieobecne, tak nigdy nie jest, lecz, to zderzenie z brakiem światła, filmu postawiło mnie przed pewnym faktem. Jesteśmy tylko my i nic poza tym, i nic nam do cholery wreszcie nie przeszkadza, Nic. I, że to wszystko przesłania te rzeczy, które powinny być na pierwszym miejscu. To jest bardziej ziemskie niż cokolwiek innego. Ciemność to pewien żywioł w obliczu, którego człowiek może stanąć, to natura stworzenia i ona styka się z inną naturą - samym człowiekiem. Noc, można poczuć pewną obcość, lecz ona jest czymś tak pierwotnym!. Ciemność, pośród niej światło i dwójka facetów mogących mówić. W tej ciemności gdzie widać było oświetlony blask twarzy było więcej nas niż w tym wszystkim wcześniej. Tak było wiele lat temu, gdzie człowiek bardziej poznawał istotę świata, niż mógłby być jej pozbawiany. To wszystko jest tylko czymś, co przeszkadza, co jest poboczne, co można wykorzystać, lecz stwarzanie zawsze będzie bliższe - to gdy, wyjdziemy o 1:46 nocą i zaczniemy iść w którąś ze stron świata, mówiąc o tym, co niesie, ta tajemnica. Noc jest jak szept dla potrafiących słuchać, noc jest tęsknieniem, noc jest dla zakochanych i tęskniących za sobą ludzi, noc to marzenia. Jest dzień, by życie mogło trwać, jest noc, by oblec je tajemnicą. Noc jest jak szepty zakochanych ludzi. Dlaczego skończyłem tak?, Zakochani ludzie są zawsze bliżej gwiazd!. Niebawem 14.
Nagie ciało kobiety jest piękne!. Słowo naga jest - ma w sobie powab niezwykłości - czuje jakby miała, powinna ją dotyczyć pewna nienaruszalność. Obnażona, ze swej tajemnicy!.
C.S. Lewis - "Ciało kobiety kryje w sobie tajemnice nie do odkrycia!".
To prawda, choćbyśmy nie wiadomo jak byli ciekawi tej nagości, chłopcy są jej ciekawi - Mężczyźni znajdują się gdzie indziej. Nigdy nie poznamy tej tajemnicy, a ta nagość, którą szukamy, nie odsłoni tego, co winno być odsłonięte, co winno być odkrywane- kobietę się odszukuje w niej samej, ją się odkrywa, nie że można ją zgłębić bez nieskończonej miary. Delikatność traktowana, jak w przypadku pierwszego pocałunku, by zasmakować, lecz dotknąć swoją stopą jedynie powierzchni wody.