Rozpocznę od serii refleksji dotyczących człowieka.
Stwierdzam, że musi istnieć jakaś bezwzględna zależność między tym, co jest powierzone człowiekowi, jego życie, przejawy tego życia, jego działanie, a następnie rezultat podjętych wyzwań. Człowiek otrzymuje potencjał ku ruchowi, ku dynamice, która w konsekwencji czyni go kimś kogo rozpoznajemy poprzez konkretne fakty jego działania, stawania się w orbicie całości jego czynów. To naturalna jego dążność ku czemuś, chęć skierowana na właściwą dla niego rzeczywistość. Rzeczywistość rozwoju, edukacji, nabywania świadomości w obszarze wykonywanego zawodu.
Te działania wynikają z jego sił wewnętrznych, a także sił zewnętrznych, wpływających na niego. Nie sposób cienką linią oddzielić dynamizm przenikania się kierunków od środka człowieka na zewnątrz, a także tego, co idzie od zewnątrz i wpływa na wnętrze. Zawsze zachodzi korelacja, z różnym natężeniem, istotne by te zależności mogły wzajemnie na siebie wpływać nie niszcząc, to znaczy nie hamując naturalnego rozwoju człowieka. Mowa tu nie tylko o wszelkich informacjach płynących z gazet, mediów wartościujących człowieka, budujących jego świat, ale także wszelkich impulsów człowieka, treści słów, które mogą albo wzmocnić człowieka, dowartościować, albo zablokować.
Gdybyśmy wzięli za przykład osobę, która odniosła sukces, jest popularna. To poza wiedzą o odniesionym sukcesie, właściwie narracją, że jest to sukces, bo tego wykluczyć nie możemy nic się nie dowiadujemy. Słowo to bowiem wymaga rozumienia dla mnie osobiście, a nawet bardziej rozumienia wymaga wszystko, to, co robię, co chce zrobić i co nazwę moim sukcesem, co istotne mierzalnym dla mnie, mierzalnym w aspekcie owoców nie tylko dla mnie, ale także dla innych w okuł mnie.
Pytanie, co dla nas to znaczy? Czy my sami w podobnym miejscu nazwalibyśmy to zjawisko za sukces, czy jest on dla nas mierzalny? Czy jest to sukces? Co tkwi w słowie sukces? Czy oznacza on wzrost osoby? Jako możliwa moja dążność, która właściwie, co mi daje? Nawet gdybym mógł liczebnie zanalizować, przełożyć, odnieść do swojej chęci, to czy mogę poznać całą otchłań prawdy o tym człowieku i nazwać to sukcesem? Jego pierwiastek intymności? Czy możliwe jest wartościowanie człowieka, gdy jest on dla mnie właściwie obcy, a posiada jedynie statut reklamy?
Rzeczywistość XXI w. to przełom w komunikowaniu się ludzi, to także zmiana egzystencji, to przechylenie ciężaru doświadczenia egzystencji człowieka, żywego kontaktu z nim do iluzji redukcji relacji będącej tylko czystą informacją. Redukcji, która jest odarta z tej subtelnej wiązki światła zwanego życiem, bólem egzystencjalnym.
Bólem nazywam poszukiwanie siebie, poszukiwanie swojej drogi, to konsekwencja płynąca z walki o siebie, często przejawiająca się jako naturalna ciekawość świata. Redukcja ta powoduje, iż utraciliśmy duszę. Dostęp do niej.
Dlatego uważam, że to czynione przez człowieka stop wszystkiemu, co łaknie i pożąda, a co nie zbadał głęboko stanowi dla niego ratunek. Człowiek w niewielkim stopniu rozumiem samego siebie gdyż potrzebuje pracy w przestrzeni własnego wnętrza.
Nie potrafi ich nazwać w sobie samym, sił tkwiących w tym świecie, będących pułapkami zastawionymi na człowieka niczym na mysz.
W każdym człowieku istnieje otchłań - jego własna - otchłań jego egzystencji. Nie da się przejść obok niej, nie widząc jej, udając, że ona nie istnieje. Nierozumienie siebie, swojej aktualnej chwili, sprowadza na człowieka prędzej, czy później konsekwencje; gdyż otrzymał on potencjały, których pomijanie to swoista próba aby stopy, które służą do chodzenia na przód zmusić siłą woli do kroków do tyłu, idąc tak, tym samym oddalamy swój wzrok od tego, co przed nami.
Od wielu lat w mojej głowie tkwi myśl stworzenia przewodnika do zrozumienia i odkrycia siebie. Wydaje mi się, że pewne kroki ku temu poczyniłem w książce pt. „Aktor też człowiek”. Książka ta porusza materię ludzkiej egzystencji, fakt wyboru drogi zawodowej. Wyboru, który pociąga za sobą ruch w orbicie całej ludzkiej nie tylko wrażliwości, emocjonalności, ale szalonego kosmosu jego napięć.
Jeśli bowiem uznamy, że każdy wybór jest oznaką spotkania z sobą na poziomie serca; idę w ten świat z otwartym sercem, swoim delikatnym mającym wątpliwości sercem i doświadczam oceny, odrzucenia, braku odpowiedzi na to działanie, kiedy mogę być przez to odarty z marzeń, kiedy spotykam się również z własnymi oczekiwania; czekam na owoc i rezultaty, to przecież finał jaki uzyskam musi we mnie wywołać coś wielkiego. Coś co mną wstrząśnie. Dlaczego bowiem nie otrzymałem tego, co pragnę?
Co we mnie powoduje ów brak, to egzystencjalne niespełnienie?
Tą ktoś by mógł powiedzieć ciszę.
Wszystko, co wtedy zachodzi w człowieku dotyczy, domaga się odpowiedzi, albo na pytanie kim ja jestem? Albo na potwierdzeniu kim ja jestem? Gdzie pada odpowiedź na to pytanie? Jakiego rodzaju moment w którym jestem potrzebuje zobaczyć we mnie samym coś więcej, coś więcej niż zawód, niż narrację świata o człowieku, coś więcej niż wzrost i coś więcej niż smukłość stup, czy twarzy, coś więcej niż białe zęby. Świat czyli wszystko to, co dociera do mnie ze świata zewnętrznego, komunikatów, nigdy nie będzie osnową ludzkiego serca, przedsionkiem prawdy o nim. Jedynie handlu o towary, które są puste.
Myślę, że człowiek poznaje prawdę, która go uwalnia i umiera z odpowiedzią, ta odpowiedź przekracza bramy życia doczesnego. Cała trudność życia na ziemi to pragnienie życia w pełni, i godzenie się na jej brak, pełni jakiej nie możemy tu zastać. Zatem zdać sobie z tego sprawy z jednoczesnym brakiem pogardy tym światem. To by człowiek połączyć z sobą te dwa wektory potrzebuje realnej nauki i doświadczenia pokory, cierpliwości i łączności z tajemnicą jego serca. Tajemnicą także bólu i mocy, gdy przyjmuje go.
Ta książka ma pozwolić Ci aby spłynęła na Ciebie ta głęboka egzystencjalna woda, strumień światła. Abyś mógł oddychać, mógł żyć i rozumieć siebie, sens tego, co doświadczasz i nie tracił z oczu prawdy o sobie, prawdy tkwiącej w Tobie. I abyś w końcowym rozrachunku doświadczył, że te sytuacje, czynią Cię bogatszym, pełniejszym, że jesteś dojrzały duchowo. Ty sam stajesz się uświęcony. Co by miało znaczyć to uświęcenie?
Wyjściem ku niemu jest fakt, zmiany w człowieku, zmiany w obszarze jego ja, zmiany w obszarze jego dojrzałości, kiedy świat jego sensu zaczyna opierać się na ziemi, która poszerza swoją powierzchnię, o te miejsca i sytuację, ale także jest obecny na tej ziemi urodzaj, który wydaje plon widoczny tylko z perspektywy wieczności. Ta perspektywa współistnieje z doświadczalnym nie stawaniu się tego, co wynikało by z wybranej drogi.
Trzeba tu jednak dodać, że to doświadczenie niespełnienia się czynu, który jest, czy był wyczekiwany jest obarczony polem ograniczonego widzenia człowieka. Fakt że jest gotowy lecz ta gotowość nie jest wypełniona, nie jest zrealizowana dotyczy tylko tej chwili. Wtedy coś co jest w człowieku istnieje niczym możliwość, człowiek tymczasem musi iść ku innemu działaniu, ku wydobywaniu z siebie potencjałów, które odsłaniają na światło dzienne inne jego cechy, umiejętności, bogactwo istnienia. I sensu jego istnienia w aspekcie czynów jego wszelkich działań i dążeń.
Ta przestrzeń w nim stanowi potrzebę zrozumienia.
Ból egzystencjalny jest oznaką prawdziwości życia, prawdy podjęcia wyzwania stawania się. Człowiek prawdziwie żyjący, to człowiek który pragnie żyć z sensem całości która została mu powierzona, całości potencjału jego aktywności zawodowej, jego aktywności wychodzenia ku człowiekowi z którym jest w relacji. Tu bowiem jest weryfikowane jego współistnienie z nim, z bliskimi, z wybraną osobą, którą pragnie miłować. Cokolwiek człowiek czyni, cokolwiek wybiera, gdziekolwiek idzie i jest, czy było by to świadome, czy nieświadome zawsze stoi w obliczu nieskończonej wieczności, której nie widzi z perspektywy dojmujacej go chwili, angażującego dnia, widzi tylko wtedy, gdy odejdzie na bok, gdy prozaicznie jest na spacerze, gdy przechodzi obok nagrobków; wtedy możliwe stają się myśli o istnieniu zależności nie tylko mojego ja, z otaczającym mnie światem materialnym, ale ja wobec rzeczywistości nieskończonej, pytanie czy dostatecznie uzna to za jego drogę tam? Czy będąc na ziemi, pragnie w niej i poza nią szukać takiego zakotwiczenia by było to nie tylko w perspektywie nadziei i wiary, ale namacalności jego duszy. Nieustannie jesteśmy obarczeni atakami w istnienie tej tajemnicy spotkania, które przenosić nas dalej. Ona z gruntu nie zmienia naszego położenia - statutu, wprowadza jednak w nas, tę niezbywalną wartość naszego pochodzenia i tego co nadchodzi.
Ta perspektywa i tylko ta czyni nas ludźmi, którzy żyją w ciele, lecz ciało ich nie jest niewolnikiem. Wszelkie ludzkie dramaty, ludzkie okropieństwo swój początek biorą z faktu, że człowiek uwierzył, że nie ma w nim nic prócz ciało, nie ma nic dalej, nie ma w nim wiary, w coś więcej, nadziei. Wtedy jego rządzę o poszukiwanie sensu w bezsensie karzą mu zabijać. To morderstwo jest albo wynikiem wielkości jego frustracji w poczucie braku, albo zatrzymaniu w ocaleniu tego co może mieć tu. To co może mieć tu, jest wszystkim o co walczy aż do krwi. Wywód ten jakkolwiek wydawałby się odległy świadczy o tym, że bez świadomości, doświadczenia celu najwyższego, człowiek traci wszystko co podtrzymuje wartość jego obecnej chwili. Wszelka ludzka szlachetność, możliwości mówienia przepraszam, pytania przebaczysz mi?
Wynika z jego wcześniejszej nawet nieświadomej wiary, istnienia wieczności którą jest Bóg.
To swoista synteza, by człowiek żyjący mógł spojrzeć na siebie jako stworzenia całościowo z obfitością jego szalonych pragnień, zrozumienia materii w jakiej żyje, że wszystko, służy mu by stawał się dojrzały i szlachetny, bo nieustannie aby rozumieć to gdzie jest potrzebuje sił duchowych, sił wynikających z rzeczywistości nieba,
by podjął trud niesienia własnego życia, by się nie poddawał i kończąc by był bliżej światła i żył w Nim.