środa, 19 sierpnia 2015

Kim, że ja jestem?

Odstąpmy od nazywania, od ciągłej niedającej wolności potrzeby bycia kimś.
Od formalizmu. Droga od konieczności nazwania po wolność w nazywaniu czegokolwiek.

Potrzebą serca jest wolność.

Czy jestem pilotem, jeźdźcą bez nogi, kowbojem, malarzem, artystą, aktorem z encyklopedią pwn, czy kim innym wreszcie; najbardziej chciałbym być pilotem, zdaje się to być bardziej męskie, choć nie! przecze temu wszystkiemu, może śpiewakiem jak Pavarotti? Nie, nie.

Już mnie to umeczyło niemiłosiernie, znużyło.

Wszystko to jest narzędziem. Lubie teatr, dźwięki, słowa, bo to piękne, niezwykłe narzędzia by mówić, by przez to żyć z wiedzą, co w życiu chodzi, otóż nie o to by usilnie mówić o sobie to czy prawnik, czy koniokrat, czy ten encyklopedysta ze mnie.
To narzędzia w dłoni mądrego człowieka.

Pękniejsze od tego są arcydzła miłości kochających, miłujących się ludzi. Wszystko ma doprowadzać do tej miłości. Poeta przestaje mówić jak dostrzega, że to, co całe życie robi staje się na jego oczach. Aktor przestaje nim być i kim, że jest? Malarz przestaje nim być.

Bądź tym w którym staje się miłość. Jeśli bardziej ona się staje przez to, co czynisz, co czyni ów rzeźbiarz wówczas dostrzega on sens bycia nim.

Po cóż żyjemy? Dla otwarcia serca na innych. Kim pragniemy być i dlaczego?

Możemy stracić wolność dla słów i określeń, które nie odsłaniają prawdy, lecz przez nas samych ona się staje, przez
te narzędzia, które są ku człowiekowi, pytanie co z nimi robimy?

Co robimy z tym byciem kim?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz